Rodzice dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej często szukają pomocy u psychologa.
Aby zrozumieć korelacje pomiędzy rozwojem fizycznym i psychicznym dziecka potrzebne jest zrozumienie podstaw integracji sensorycznej, a mianowicie odróżnienie zmysłów mniej ważnych (zewnętrznych) od zmysłów BAZOWYCH (wewnętrznych).
Te zewnętrzne są nam dobrze znane i często właśnie istotę procesu integracji sensorycznej (SI) wiążemy z nimi: wzrok, słuch, węch, smak, dotyk różnicujący. A praca terapeuty SI kojarzy nam się z pracą nad rozróżnianiem kolorów, odwrażliwianiu dziecka źle reagującego na głośne dźwięki, czy dziecka, które nie znosi metek w ubraniu.
Z tym da się żyć, a wszystko to, co utrudnia harmonijny rozwój leży głębiej i jest trudniejsze do zrozumienia, bo wymaga wiedzy z wielu dziedzin m.in. neurologi, fizjoterapii, logopedii, psychologii.

Doświadczenia w okresie w niemowlęcym powinny pochodzić głównie z doświadczeń w obrębie bazowych zmysłów:
- propriocepcja (czucie w mięśniach, ścięgnach i stawach)
- przedsionek (zmysł równowagi)
- dotyk bezpieczeństwa.

To dzięki nim człowiek jest w stanie określać swoje ciało w przestrzeni bez kontroli wzroku, czuje swoje ciało, wie kiedy a także z jaką siłą użyć poszczególnych części ciała. Dzięki temu człowiek czuje, że ma kontrolę nas swoim ciałem i czuje się bezpiecznie.

Jeśli dziecko nie czuje swojego ciała w przestrzeni, co często jest nazywane „niezgrabnością” to będzie się potykało, unikało wielu aktywności fizycznych z powodu lęku przed upadkiem, kontuzją i wyśmiewaniem. A wtedy to już nie jest tylko problem natury fizycznej i integracji zmysłów lecz problem psycho-motoryczny.

Taki stan to życie w ciągłym stresie, lęku. To ciągła jazda na kortyzolu, a przez to mózg nie jest w stanie przejść do tzw. wyższych funkcji i skupienia uwagi na czynnościach bardziej skomplikowanych. Mózg zamiast się rozwijać, w najlepszym wypadku stoi w miejscu, bo kortyzol zabija komórki nerwowe.

Takie dzieci prezentują różne strategie „przetrwania”. Mogą być to zachowania głośne, agresywne zwracające uwagę innych ludzi, ale mechanizmy obronne mogą przybierać także zupełnie odmienną strategię i wtedy dziecka po prostu „nie ma”. Nikomu nie przeszkadza, jest na uboczu, w ciągłym wycofaniu, mówi się że po prostu jest nieśmiałe, a ono wewnętrznie krzyczy o pomoc. Pierwszy typ, mimo że mocno daje wszystkim w kość to zdecydowanie ma większa szansę na otrzymanie pomocy.
KIEDY TO WSZYSTKO SIĘ ZACZYNA….

Przede wszystkim najważniejszy wpływ mają geny i to dlatego rodzice często nie dostrzegają zaburzeń SI bo dziecko jest po prostu do nich podobne, a że metoda SI w naszym kraju jest dosyć młodziutka, to nie mamy pojęcia o tym, co nam dokładnie w dzieciństwie dolegało ze strony naszego układu nerwowego i pracy ciała. A teraz jako dorośli już wykorzystujemy do życia wypracowane przez lata mechanizmy kompensacyjne.

Na drugim miejscu jest ciąża i sytuacje okołoporodowe, a na to z reguły nie mamy wpływu (wyj. cesarka na życzenie, a CC zawsze pozostawi ślad w rozwoju naszego dziecka)

Na ostatnim miejscu mamy tzw. czynniki środowiskowe, a to już od nas zależy. Szczegóły poniżej


Jeśli niemowlę w 50% korzysta z doświadczeń ze zmysłów bazowych, a 50% ze zmysłów zewnętrznych to jego umiejętności społeczne i emocjonalne będą osłabione o te 50%. Takie dziecko będzie szukało w ludziach z zewnątrz reakcji, aby dowiedzieć się o stanie swojego ciała, te dzieci nie potrafią same o sobie decydować, decydowanie wręcz sprawia im ból, tymi dziećmi bardzo łatwo manipulować, bo patrzą w dorosłych jak w lustro szukając odpowiedzi na to, czego nie czują we własnym ciele.

Niestety to my dorośli często nie dajemy dziecku szansy, aby rozwijało BAZĘ

dziecko nie ma doświadczeń w leżeniu na brzuszku, a to jest bardzo bardzo ważne!

nie ma doświadczeń w leżeniu na brzuszku bo mu niewygodnie, bo nie lubi, bo ma leżaczek, chodzik, bo leży na twardej i zimnej podłodze albo na zbyt miękkim podłożu (łóżku) zamiast na czymś pośrednim (puzzle piankowe, dywan) i dlatego nie chce leżeć

przyspieszamy pewne etapy rozwoju (zamiast kibicować dziecku przy raczkowaniu aby raczkowało jak najdłużej, prowadzamy za rączki i trzymamy kciuki aby zaczęło chodzić samodzielnie)

bo skupiamy się na rozwijaniu zmysłów mniej ważnych zamiast na bazie: książeczki kontrastowe w leżeniu na plecach (wzrok), grające karuzele w leżeniu na plecach (wzrok i słuch), piłeczki o różnorodnych fakturach w leżeniu na plecach (dotyk różnicujący)
I CO NAJWAŻNIEJSZE:
Jeśli jako rodzice robimy coś, co nie sprzyja rozwojowi naszego dziecka, robimy to albo z niewiedzy albo z bezradności i braku sił. Nie pozwólcie sobie wmówić, że jest inaczej.

Autor: Ewelina Paziewska